Kiedyś Tadzio, zwany Pogonem, po kilku kieliszkach czystej wódki zadumał się na dobrą chwilę, a następnie zdecydowanym, ale jednak pytającym tonem wypalił w moim kierunku: „August, czy chciałbyś być piorunochronem?!” Pytanie to zachwyciło mnie (teraz mówi się: „moją osobę”) absurdalnym wdziękiem i tak o nim, o owym pytaniu myślałem jako o wdzięcznym i absurdalnym przez czterdzieści kilka lat. Do momentu, w którym podczas spaceru z Olą, zobaczyłem na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, gdzieś między „Telimeną”, a „Hopferem” taki oto anons, prezentowany przez młodego człowieka: